Podróż Śladami rodziny Kennedych - Cape Cod, Massachusetts
Półwysep Cape Cod utrzymuje się głównie z turystyki, dlatego znalezienie hotelu nie stanowi większego problemu.
Najczęściej wybieranym typem hoteli jest tzw. "Bed & Breakfast" oferujące nocleg (przeważnie na jedną noc), a także śniadanie (sok/kawa/herbata + muffiny). Jest to także najtańsza opcja (ok. 100-150 dolarów za noc od pokoju). Pensjonaty te stoją na niezłym poziomie, warto jednak przygotować się na nieco tandetny ich wystrój - tapety, lampy, obrazki, dywany zdobią najczęściej wzory muszli, tudzież latarni, a pokoje są bardzo małe. Każdy porządny "B&B" może pochwalić się także basenem.
Jeśli chodzi o pola campingowe to nie jest ich zbyt dużo, mimo że cieszą się one całkiem sporą popularnością wśród Amerykanów. Przeważnie "pole camp." to kawałek działki obok domu (czasami obok ośrodka złożonego z kilkunastu domków), posiadający dostęp do toalet i pryszniców.
Szczegółowe informacje, a także możliwość zarezerwowania daje strona:
http://www.capecodchamber.org/where-to-stayCape Cod słynie nie tylko z tego, że mieszkała tutaj rodzina Kennedych, miejsce jest urocze, a ocean ciepły, ale także z najlepszych owoców morza! Na półwyspie roi się od restauracji oferujących właśnie te specjały. Małże, ostrygi czy krewetki podawane są w panierce - mimo wszystko smakują rewelacyjnie. Warto spróbować miejscowego specjału czyli New England Clam Chowder - zupy z małż.
Niestety - niewiele znajdą tutaj dla siebie wielbiciele ryb. Lwia część restauracji oferuje zaledwie dwa rodzaje ryb - dorsza oraz steki z ryby miecz.
Na pewno nie samochodem. Cape Cod ma bardzo dobrze rozbudowaną sieć połączeń autobusowych, a każdy przejazd to wydatek 2 dolarów (niezależnie od ilości przystanków). Minusem takich połączeń jest to, że ostatnie autobusy odjeżdżają przeważnie około godziny 21. Warto tutaj pamiętać o tym, że do kierowcy takiego autobusu wystarczy pomachać, by zatrzymał się w wybranym przez nas miejscu - nie trzeba drałować na przystanek ;)
Przed zwiedzaniem jakiegokolwiek miasta na Cape Cod warto wybrać się do Chamber of Commerce i zaopatrzyć w darmowe materiały przygotowane specjalnie dla turystów. Znajdziemy w nich nie tylko porady gdzie nocować, jeść i co zwiedzać, ale także zniżkowe kupony - pozwalają zaoszczędzić od 1 dolara na osobie, aż do darmowych biletów dla młodzieży do lat 12. Bardzo często mężowie nazywają swoje żony "Cupon's Princess" - pracując w Stanach nie raz spotkałam się z sytuacją, gdy rodziny wracały się by tylko odnaleźć odpowiedni magazyn ze zniżkami.
W Hyannis warto odwiedzić ulicę Main Street - tutaj znajdują się sklepy i butiki, ale także najciekawsze miejsca, czyli Biblioteka (wstęp i zwiedzanie za darmo), ratusz z parkiem (można oglądać tylko z zewnątrz), a także Muzeum Kennediego (wstęp 5 dolarów). To ostatnie, mimo że jest bardzo kameralne, pokazuje w ciekawy sposób historię kilku pokoleń Kennedych.
Whale Watching oferuje wiele miast na półwyspie, jednak najlepiej wybrać się na taką wyprawę z Provincetown. Organizatorzy dają gwarancję zobaczenia jakiejkolwiek dużej ryby (orki, rekina, humbaka itd.), jeśli jednak tak się nie stanie dostaniemy darmowy bilet na rejs do wykorzystania w dogodnym dla nas terminie.
Czas trwania takiej wyprawy to ok. 4-5 h. Warto upewnić się, że pogoda będzie słoneczna - wtedy możemy rozkoszować się nie tylko podwodnym, ale także piękną opalenizną. Podczas wyprawy pieczę nad uczestnikami sprawuje oceanograf bądź biolog, który opowie o zwyczajach waleni, będzie można dotknąć ich płetw i zębów.
Koszt to ok. 37 dolarów. Przy odrobinie szczęścia możemy dostać od właściciela naszego pensjonatu darmowe bilety na whale whatching.
Osobiście byłam w tym roku pierwszy raz na obserwacjach waleni - wróciłam zachwycona! Szczerze - nie wyobrażałam sobie, że te zwierzęta są aż tak duże. Polecam wszystkim!
Na zakupy najlepiej wybrać się w drugim tygodniu września, kiedy to wszystkie dzieci poszły do szkół, a sezon ma się ku końcowi. Wtedy większość sklepików z pamiątkami oferuje wyprzedaże sięgające nawet 70%. Podobnie rzecz ma się z butikami z ubraniami. Już we wrześniu możemy kupić jesienną kolekcję przecenioną o blisko 50%.
Warto odwiedzić też wszechobecne outlety, w których przy odrobinie szczęścia możemy kupić o połowę tańsze rzeczy z najnowszych kolekcji znanych projektantów. Osobiście polecam sklepy:
-TJMax w Orleans i Falmouth
-TJMax w Hyannis
-Marshalls w West Dennis
Bardziej wymagający powinni wybrać się do Hyannis i odwiedzić Cape Cod Mall - całkiem duże centrum handlowe, w którym możemy kupić praktycznie wszystko od luksusowej biżuterii, po aparaty fotograficzne. Jeśli chcemy zrobić naprawdę duże zakupy warto przeznaczyć jeden dzień na "pobyt" w tym centrum.
Gdy mieszkałam u amerykańskiej rodziny w czasie mojego pobytu na Cape Cod powiedzieli mi oni, że Provincetown to odpowiednik Key West z Florydy. W tym roku tego nie sprawdziłam, ale wierzę im na słowo.
Provincetown nazywane jest miastem gejów i lesbijek - i faktycznie na ulicach aż roi się od homoseksualnych par, a w witrynach sklepowych nierzadko spotyka się napisy typu "Praca dla gejów, lesbijek, transwestytów i innych...". Warto tutaj wybrać się w połowie sierpnia kiedy organizowany jest coroczny festiwal - wszystkie pary przebierają się w najrozmaitsze stroje, jest kolorowo, tłoczono i bardzo wesoło.
Najważniejszym zabytkiem dla mieszkańców jest tzw. Pilgrim Monument, postawiony na pamiątkę pierwszych osadników z Anglii. U stóp monumentu możemy odwiedzić muzeum poświęcone nie tylko przybyciu osadników, ale także ich życiu. Zobaczymy tutaj m.in. zrobiony z zapałek dom cesarza chińskiego czy model "Mayflower".
Na głównej ulicy natkniemy się na kilkadziesiąt sklepików oferujących najróżniejsze gadżety - od sztucznych włosów, wąsów, bokobrodów, aż po muszle sprzedawane na sztuki (rzadziej na wagę). Możemy wybrać się do kina pokazującego filmy pornograficzne, a także odwiedzić jeden z wielu sex-shopów. Warto zwrócić uwagę na kolorową fasadę sklepu "Spank the Monkey" pokrytą karykaturami oraz sylwetkami nagich kobiet. Na końcu Main Street znajdziemy sklep, który przez cały rok sprzedaje... bombki choinkowe i przeróżne ozdoby związane ze świętami Bożego Narodzenia. Nie liczmy jednak na to, że ubierzemy tutaj gigantyczną choinkę - cena jednej bombki (wszystkie robione są ręcznie) waha się od 50 dolarów w górę. Rekompensatą za tą cenę jest to, że na pewno nikt nie będzie miał takich bombek jak my - nie tylko w kształcie choinek, reniferów czy kuli, ale też Spidermana, Batmana czy kobiety w sexownym stroju sekretarki.
W mieście warto wybrać się na przejażdżkę autobusem stylizowanym na dawne dyliżanse - zabierze on nas do najciekawszych miejsc, nie tylko w Provincetown, ale także w Nadmorskim Parku Krajobrazowym Cape Cod. Koszt to ok. 11 dolarów, a autobus odjeżdża co 40 minut sprzed ratusza miasta.
Właśnie ten ostatni budnek stanowi ciekawą zagadkę architektoniczną - z zewnątrz wygląda na typowy kościół, w przewodniku opisany jest jako ratusz, a tak naprawdę znajdują się tam publiczne toalety i punkt informacji turystycznej.
Do Provincetown zawitałam w te wakacje aż dwa razy - polecam amatorom małych, uroczych miasteczek, a we wrześniu - wszystkim fanom wyprzedaży!
Co godzinę z Falmouth odjeżdża autobus do Woods Hole - uroczego miasteczka na zachodzie Cape Cod. W tym małym miasteczku możemy odwiedzić szumnie reklamowe muzeum Titanica, w którym niestety znajduje się zaledwie kilka eksponatów i dość ciekawe filmy poświęcone historii i ekspoloracji statku po jego zatonięciu. Wejście do muzeum to wydatek 2 dolarów, będących darowizną na rzecz rozwoju miejsca.
Miasteczko - mimo iż jest bardzo małe - posiada zwodzony most, a także akwarium w którym możemy dotknąć kraba, małej ośmiornicy czy rozgwiazdy. Ilością eksponatów to miejsce nie zachwyca, jednak z pewnością jest atrakcją dla dzieci, które nie tylko mogą dotknąć niektóre zwierzęta, ale także pobawić się z foką. Wejście do akwarium jest darmowe (można złożyć datek w wys. 2 dolarów).
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
że niby za co ten minus? może jakieś rozwinięcie tematu, czy tylko na kliknięcie cię stać, sunee?
-
Jeszcze mi się przypomniało:
W drodze do Provincetown znajduje się wireles road prowadząca do Marconi Hill's. Nie ma tu nic związanego z bezprzewodowym internetem ale znajduje się wzgórze na którym Guglielmo Marconi dokonał :
"W lipcu 1897 jako pierwszy na świecie uzyskał patent na "Transmisję sygnałów elektrycznych" (U.S. Patent 0,586,193 "Transmitting electrical signals"), ubiegając o kilka dni Nikola Teslę. Dnia 12 grudnia 1901 jako pierwszy na świecie przeprowadził transmisje radiową przez Atlantyk. Jest również konstruktorem anteny. "
- czyli naprawdę jeden z największych wynalazków XX w.
W okolicy znajduje się cedrowy las i bagna po których chodzi się po pomostach.
-
Ja akurat tam byłem i mogę powiedzieć, że ludzie z każdego zakątka USA tam ciągną. Nawet rodzina z Hawajów. Cel podróży to sprawa osobista i indywidualna, ale większość turystów stanowi NY czy Connecticut.
Międzystanowa 6 czy stanowa 25 i 28 to koszmar w czasie sezonu. Dla podróżujących międzystanową 6 proponuje wcześniej sprawdzić jak biegnie service road (stara droga która służyła do budowy właśnie 6) biegnąca równolegle tyle ze w lesie i z autostrady jest nie widoczna, Mieszkańcy Cape Cod nie stoją w nigdy w korkach:) cenna wskazówka na oszczędzenie 2-5h w korku.
Co do zakupów większość stanowią jednak studenci w naszym kraju z program wymiany na wizę J1. Tj Maxx czy Marshall nie jest szczytem możliwości ale można kupić za symboliczne pieniądze codzienne ciuchy które i tak są o niebo lepsze jakościowo od tych sprzedawanych w sklepach w Polsce.
Do zakupów polecam Hyanis z jednego powodu wszystko znajduje się w jednym miejscu i naprawdę w dostatku.
Dla każdego kto wybiera się do USA proponuje przestudiować stronę premium outlet s , gdzie najbliższy znajduje się w części kontynentalnej w Wrentham Village jadąc I 495 exit 15. Pod każdym względem jest przesadzone :)
Każdy tekst jest do poprawienia i dobrze się stało ,że tak ciekawe niewiele popularne miejsce pojawiło się na forum publicznym.
Z osób które spotkałem ostatnimi laty w Polsce tylko jedna wiedziała gdzie jest Cape Cod więc tym bardziej eis ciesze, że pojawiła się wzmianka na pierwszej stronie gazeta.pl , może komóś nie będe musiał wyjaśniać gdzie leży Boston :) -
wow.... Faktycznie tekst pelen niescislosci i stereotypow, nie do wiary ze zostal opublikowany na pierwszej stronie internetowej gazety.... Nie bylam na Cape Cod ale podrozowalam po Stanach i nie zauwazylam aby 'wiekszosc Amerykanow' kierowala sie tam na wakacje.... tj maxx?? Przeciez to kmart+ z 'markowymi' ubraniami z przed 3 sezonow.... Ogolnie rozczarowanie i strata czasu i miejsca...
-
witam i wyjaśniam powód mojej w złym stylu ewakuacji stąd. Otóż mój provider urządził sobie niezapowiedziany maintenance w trakie jak pisałam do was odpowiedź, możecie sobie wyobrazić moją wscieklosc, gdy mi nagle zdechlo lacze. Jeszcze probowalam walczyc, ale dwa restarty routera wcale nie poprawily mojej sytuacji. O 4.00, jak sie kladlam, ciagle jeszcze nic nie bylo. Teraz spadam juz na lotnisko, ale jak wroce i odespie, to bede nadrabiac zaleglosci. Milego dnia :-)
-
no nie..nie bede tego wszystkiego komentował..
a z bananm się nie pomyliłem:)) -
No chyba nie bedziemy jeszcze raz od poczatku analizowac moich wypowiedzi?? :-)))
Dobrej nocy majster! -
Na Boga, bobi, przeczytaj swoje wypowiedzi. Zobacz wszystkie swoje wypowiedzi razem...
-
do uslyszenia!!!
-
ale co jesli sie..wyrwie tak sama z siebie, z tych polskich nerwow???
-
odleciało biedactwo... ja też się zawijam... miłej lektury bobi i zapraszam (w imieniu grupy o której jeszcze się dowiesz:-) na cowieczorne spotkania:-)
-
zrozumiano:zadnej krytyki!!!
-
i pamietaj o kabrioletach!!! a jak w zimne krainy lecisz to..SUV koniecznie. troche niesrodowiskowe ale...jaki luksus :-)
-
mam nadzieje, ze nie , Saltus! Bron sie boga przyniesc wstyd ! :-))))
-
ależ bobi... komentarze są wskazane... krytyka nie!:-)
-
szkoda Saltus, bo bylaby to super relacja! Jak dlugo tam bylas?
Ja tu chyba musze nadrobic zaleglosci czytelnicze najpierw ha ha! Wszyscy maja juz historie z podrozy...bedzie co komentowac :-) :-)
Tylko prosze nie strzelac: to byl zart z tymi komentarzami.
-
ja tez miałem chytry plan, żeby coś napisać, ale... coż... wena nie przyszła:-) nie będę się przecież zmuszał!:-)
-
zfiesz, ja zamiast całego dnia z podróży zaplanowanego na dziś opisałam tylko rano, a tu sie jeszcze w dysputy wdałam. Dziekuje, postoje. Za dwie godziny mam wstawac na lotnisko, a tu krew wzburzona, ze pewnie nie usnę :-) ale przynajmniej zostałam luksusową turystką :-))) może wstydu nie przyniose :-)))))
-
Majster_g: chetnie poslucham Twoich opowiesci skoro jestem w bledzie wedlug Ciebie. Oczywiscie pod katem turystycznym bo na takim portalu w tej chwili jestesmy.
Mysle, ze wszyscy mozemy sie czegos madrego nauczyc!
Mysle rowniez, ze nie mozemy nikomu zabronic wypowiedzi na zaden temat o ile spelnia ona okreslone normy spoleczne.
-
bobi... niezorientowana jesteś trochę... każdy (a przynajmniej większość) ma tu takie zaległości piśmiennicze, że takie prośby są wręcz nie na miejscu:-) ale może się mylę? katarzyno?:-)
-
miałam, ale zdjęć z tego niewiele zostało, a te które są, raczej tematu nie pociągną :-)
-
Saltus, napisz na temat swojego pobytu w Gruzji jesli znajdziesz czas-to bardzo ciekawy temat! Wyglada, ze mialas tam naprawde super interesujace przezycia.
-
Crazyfingers: sugerujesz mi pisanie podrozniczych przewodnikow-zabawne bo dostalam juz te oferte. A moje zdjecia z podrozy ukazaly sie w amerykanskich przewodnikach..moze kiedys na nie trafisz! I powiem wiecej: nawet nie zabiegalam o publikacje, umiescilam kilka mioch zdjec z podrozy po USA na takich portalach jak ten gdzie teraz toczymy te dyskusje i ...wydawca sam sie ze mna skontaktowal.
Czasem tez tak bywa!
Dlatego wazne jest aby byc wiarygodnym nie tylko w tym co sie robi ale i mowi. -
Widzisz, chcialem zwrocic Twoja uwage na cos innego. Z jednej strony pouczasz, twierdzisz, ze nie powinno sie "udzielac rad" na forum itd, a z drugiej strony, rozumiem, ze autorytatywnie, (bo przeciez wiesz o czym piszesz "na forum" itd.) piszesz o "tej grupie osob". To cytat z Twojej wypowiedzi:
"...wydzwiek historyczny kiedy ta grupa osob musiala sie na codzien ukrywac i bylo kilka miejsc w USA, jak Key West czy Provincetown, gdzie otwarcie mogli oni spacerowac..."
Jako czlonek "tej grupy osob" albo "on", chcialbym powiedziec, ze wole, abys nie pisala o mnie. Nie mam poczucia, ze masz wystarczajaca znajomosc "tej grupy osob", aby o nas pisac. Chyba, ze chcesz pisac co chcesz, na przyklad "niescislosci i bledne informacje". Wtedy bedzie wazne czy piszesz z wdziekiem... i moze tylko tyle... -
Widze, ze musze teraz odpowiadac wszystkim po kolei :-)
Mam wrazenie, ze jestem jak ten Don Kichote...
Crazyfingers: respektuje kazda prace ktora ludzie wykonuja bo tak jak Ty uwazam ze potrzebni sa wszyscy i wszystkie zawody.
Ciesze sie, ze sie podzieliles sie z nami swoja wiedza na temat New England Clam Chowder bo sama nie wiedzialam tego, choc przyznam ze podejrzewalam. I masz racje ze w wiekszosci jem taki domowej roboty "clam chowder" z pokrojonymi malzami i ziemniakami, plus inne dodatki. Jasne ze smakuje inaczej niz ten, teraz juz wiem, z proszku!!!
No nie jem go jednak prujac po Cape Cod moim kabrioletem bo przeciez nos by mi zalala ta zupa ha ha
Nazwa pozostaje jednak ta sama i jej tlumaczenie, bez wzgledu na to czy jest to zupka z proszku czy z prawdziwej malzy. Czy Ty chcesz powiedziec tutaj, ze polscy studenci ktorzy przyjezdzaja na Work and Travel do USA to jakies niedorobione nieuki ktore nie wiedza co to jest "clam" albo nie potrafia sobie nawet znalezc tlumaczenia w slowniku???
-
Majster_g zadal mi pytanie:
'Powiedz co myslisz o takim tekscie:
"Polacy, mozna ich spotkac w Stanach wszedzie. Historycznie, ta grupa osob musiala sie bronic przed Polish Jokes. Najlepiej im jest w Chicago, gdzie oni moga nawet mowic po polsku" '
Rozumiem, ze chce wniesc dyskusje na forum publiczne, nie wiem czy ma to zwiazek z turystyka i podrozami, mysle ze zawsze taki zwiazek mozna sobie stworzyc.
Zatem: Polacy podrozuja, mozna ich spotkac wszedzie, nawet w Chicago. Wszystkim jest dobrze znane, ze Chicago posiada najwieksza Polonie w USA. Ja nie mieszkam w Chicago. Bylam tam kilka razy w podrozy sluzbowej i raz przy przymusowym ladowaniu (awaryjne, cos podobnego do tego ktore mialo miejsce kilka dni temu w Nowym Jorku). Nie bylam w polskiej dzielnicy w Chicago wiec nie bede sie na ten temat wypowiadac. Wiem ze Polacy mowia po polsku w tej dzielnicy, ze maja tam polskie sklepy i mysle, ze to jest swietne.
Co do polskich zartow tzw "Polish jokes" nie sadze ze jest sie o co obrazac pod warunkiem, ze maja one jakas klase i sa po prostu smieszne. Mamy przeciez zarty na temat Niemcow, Szkotow, Rosjan czy Zydow. Kazdy zart ktory ma klase moze byc uwazany za smieszny.
Nie bylby dla mnie np smieszny zart w ktorym ktos wyszydza np niepelnosprawnego na wozku inwalidzkim i to ze nie potrafi szybko biegac.
Smieszny natomiast dla mnie byl dowcip-nie wiem czy znacie?: "Ilu Polakow potrzeba do wkrecenia zarowki? Odpowiedz: pieciu. A dlaczego? Odpowiedz: "bo jeden stoi na krzesle a czterech to krzeslo obraca". Ja smialam sie do rozpuku kiedy mi go opowiedziano. Teraz opowiadam w USA swoja wersje gdzie zamiast "Ilu Polakow?" wstawiam "Ilu Amerykanow?". Moi amerykanscy znajomi smieja sie do rozpuku z tego dowcipu. I gro z nich powtarza go w mojej wersji! :)
-
...a o zgroza bardziej mnie od zupy i transportu zabolał fakt ze nie było wzmianki o Cape Cod Canal.
Choćby od tego momentu ten obszar z typowo znany z uprawy żurawiny ,rybołówstwa oraz wielorybnictwa przekształcił się w turystyczny rejon za sprawa rodziny Kennedy.
Jeszcze są przewodniki i można na ich stronach trochę doczytać.
Co o turystach z polski miałem sposobność poznać czwórkę , 2 pary które z daleka rozpoznać można było że są z Polski. Dla polaków ciągle będzie kierunek Floryda, NY , LV czy California.
Skoro siedzisz na miejscu czemu samemu nie napiszesz fachowego poradnika o podróży może być z miejsca gdzie mieszkasz :) może być naprawdę ciekawe, będę czytać z zapartym tchem.... :)
I jeszcze z ciekawości w jakiej branży pracujesz bo zastanawia mnie jaka twoim zdaniem jest godziwa praca! W moim mniemaniu każda praca jest potrzebna i jeśli jest wykonywana sumienie to należy jej się szacunek. -
ja tylko dodam, że swoje rady traktuję jako pewnik (w określonej sytuacji, ale jednak). jeśli coś przeżyłem, albo częściej (w odniesieniu do wszelkich porad) coś kupiłem lub zapłaciłem za jakąś usługę, to jest to pewnik. a że ktoś w tym samym miejscu miał inne doświadczenia? coż, jest to powód, żeby dodać swoją wersję, ale nie żeby jechać po kimś kto chciał podzielić się własną wiedzą.
btw. nie zasługujesz na miano trola (to komplement:-)... za dużo konkretów w twoich komentarzach:-) -
Bobi pracując w restauracji na Martha's Vineyard jako busser i dojeżdżając o zgroza do pracy autobusem i uwłaczając godności polakom w USA muszę stwierdzić, ze twój Clam Chowder de facto powstaje na bazie proszku dostarczanego przez firmę Sysco do większości restauracji w tym regionie.
Zatem twoja zupka ma aromat małż, ale zalewnie Ty jadłeś własnej roboty podczas jady kabrioletem bo w ten sposób smakuje wyprzedzając być może twoje myśli najlepiej i jedynie słusznie.
Co do podróżowania jest światowy trend i moda przesiadania się do komunikacji miejskiej o ile to możliwe. Rozumiem ,że auto to wygoda ale większość osób zwiedzających USA to studenci z programu Work&Travel którzy nierzadko podróżują na własną rękę.
A jeszcze bobi spytam cię nie jestes być może czułym wojtkiem?? -
Widzisz zfieszu, ja wiem dlaczego nie piszę "wypracowań" :))
-
Zfiesz, i tu sie z Toba zgadzam w 100%! Nie wstydze sie za ludzi ktorych nie stac na podrozowanie ale minimalnymi srodkami chca cos zobaczyc!!! Nie ma w tym absolutnie nic zlego a wrecz przeciwnie. Podziwiam ich.
Mysle, ze sie nie zrozumielismy.
Przyznam szczerze, ze informacje przedstawione w artykule o Cape Cod lekko mnie oburzyly i odnioslam wrazenie ze osoba ktore je pisala po prostu chciala "zrobic wrazenie'. A co wazniejsze udzielala rad raczej niewiarygodnych, wrecz smiesznych. Wielu w USA nie bylo, wielu sie tutaj wybiera i czesto szuka rad. Rad wiarygodnych. A gdy czyjs reportazyk ukazuje sie na pierwszej stronie gazeta.pl to z pewnoscia wiele osob bedzie go czytac i pewnie wiele na nim polegac.
Proponuje za tym abysmy zaczeli zwracac wieksza uwage na wiarygodnosc. Oczywiscie zawsze mozemy powiedziec ze byly to "swoje" doswiadczenia i tym wyjasnic np ze dziewczyna pisze wprost co to jest New England Clam Chowder jako totalna bzdure albo radzi "zadnego samochodu na Cape Cod". Byc moze moja reakcja byla zbyt ostra, niemniej jednak mam nadzieje ze nastepnym razem dzieki niej ktos dwa razy sie zastanowi zanim udzieli innym rad lub informacji jak pewniakow.
Wyslalam moj komentarz tylko dlatego iz uwazam ze ten portal wlasnie powinien sluzyc radom, komentarzom, sprostowaniom a nie wprowadzaniem innych w blad.
-
Podróżnikiem to był dla mnie Tony Halik :)
-
W sumie podróżnikiem to się raczej nie czuję, chyba bardziej turystą jednak :)
-
to taki największy hardcore z moich przeżyć, bo tam Gruzini naprawdę z kałaszami chodzili, a następnego dnia po naszym wyjeździe wjechały na ulice Suhumi czołgi i dla większego efektu rozpieprzyły parę budynków :-) To był luksus :-)
-
Akurat do USA nie jeżdżę z biurami, bo to bez sensu :) czyli mam 5 samodzielnych wypraw na koncie, a reszta to biurowe wyprawy :) Zresztą w Meksyku też byłem z biurem:) Ale ja tam nie mam rodziny jak Ty zfieszu :)
-
o masz... miało być ugodowo, a się swoi buntują... nie dogodzisz....
-
następnym razem specjalnie dla zfiesza opiszę swoją 10-dniową pieszą wędrówkę przez góry Kaukazu w 1988, tylko że zdjęć z tego nie ma za wiele, bo mi aparat do wody wpadł i się film posklejał, zresztą wtedy robiłam slajdy ORWO :-) zfieszu, wyjmij mnie z tej szufladki bo się duszę :-)))))
-
ale to nie miała być wrzuta kasiu:-) umówmy się - jesteście bardzo otwarymi turystami:-)
-
zfiesz, ale mnie zaszufladkowałeś :-) gdybyś był bliżej, dostałbyś kuksańca :-)
-
oj sam mówiłeś, że jeździsz z biura, boś leniwy:-P
-
Jeżdżę nawet autobusami z miejscowymi :)
-
Że niby co ? :)) Ja nie pływam luksusowymi statkami wycieczkowymi :))
-
to może ja tak ugodow, na sen... bobi, to jest portal dla podróżników amatorów, czasami tez dla turystów, ale mniej (choć mamy voyagera i saltus:-) ludzie przedstawiaja tu SWOJE doświadczenia i SWÓJ punkt widzenia. nigdzie nie jest napisane, że prfzedstawione tu opinie są jedyne i nieomylne. dlatego teksty o przynoszeniu wstydu są po prostu nie na miejscu i nijak się maja do podróżowania. ja, przyznaję, cenię sobie tę odrobinę luksusu jakim jest hotel z prysznicem i łożkiem (szaleństwo, nie?:-), ale rozumiem (i na swój sposób podziwiam) ludzi, którzy w zamian za przeżycia są skłonni spać gdzie popadnie, jeść co się da i podróżować czym się da. i absolutnie się za nich nie wstydzę...
-
Sam jestem ciekaw jak z tego wybrnie :))
-
Zle sie dzieje w panstwie dunskim, bobi178.
Powiedz co myslisz o takim tekscie:
"Polacy, mozna ich spotkac w Stanach wszedzie. Historycznie, ta grupa osob musiala sie bronic przed Polish Jokes. Najlepiej im jest w Chicago, gdzie oni moga nawet mowic po polsku" -
Czekam z niecierpliwoscia:)
Zgaduje, ze znow zapowiada sie pasjonujaco! -
raczej kolekcjonuję mój rower, ale też jeżdżę ;) potrafię!
-
Marcin to jeszcze ten trolling musi Ci wyjaśnić :))
-
Saltus, ja tez nie pamietam skokow po drzewach ha ha.
Marcinjmackowicz to juz nawet pomylil banana z malpa:-)))
-
Rebel wazne ze Twoj rower jezdzi! A co jeszcze wazniejsze ze Ty potrafisz na nim pojechac! Chyba potrafisz, co? Bo znam takich co to tylko kolekcjonuja:)